wtorek, 12 sierpnia 2014

75. "LANS" NA WIERCHACH

Wielka Kopa (857 m.n.p.m.)
Rudawy Janowickie
Kochana Babciu!
               

                Czy Tobie zdarza się bywać w górach? Ale nie w takich Tarnowskich, które są pod ziemią, tylko takich mniej lub bardziej wysokich, na które można wchodzić? Bo te Tarnowskie to tak naprawdę kopalnie, które kiedyś nazywano górami (stąd górnicy – wiem od taty), chociaż kiedyś słyszałam, jak pewna pani zarzekała się, że tam mieszkają górale, mówią po góralsku i nic a nic ich nie można zrozumieć. Widocznie coś jej się pomieszało, jak jej próbowali tłumaczyć, że to ona jest gorolka…
                Na szczęście ta pani nie uczy w żadnej szkole geografii, bo zamieszanie na górskich szlakach byłoby jeszcze większe, niż jest. Nie wiem, Babciu, czy słyszałaś, ale mamy w polskich górach dwa takie Parki Narodowe, do których co roku przyjeżdża tyle turystów, że ich władze zastanawiają się, czy nie wprowadzić limitów: Tatrzański i Karkonoski. Nie dość, że turyści depczą sobie tam po piętach (a jak wiadomo japonki się od tego szybko niszczą), to pracownicy tych parków i ratownicy ledwo nadążają z ratowaniem „najmądrzejszych inaczej” zdobywców. Do tego muszą jeszcze wysłuchiwać skarg na niedostosowanie szlaków do odzieży i kondycji fizycznej turystów, którzy przecież „płacą za wstęp, więc wymagają!”...


Śnieżka (1602 m.n.p.m.)
Karkonosze
                Widok Tatr albo Karkonoszy na żywo zapiera dech w piersiach, taki jest piękny. Ważniejsze jednak, że pięknie się prezentuje na zdjęciach. Bo musisz, Babciu, wiedzieć, że najważniejszy jest lans. Podobno Ty wiesz, co to jest, bo tata mówi, że kiedy spotykasz się z koleżankami, żeby przechwalać się, która z Was ma więcej chorób, to jest to lans. Są jednak tacy, którzy lansują się za pomocą zdjęć. Kiedyś podobno zdjęcia wywoływało się na papierze i spotykało się ze znajomymi, żeby mogli je zobaczyć. Teraz można wywołać zazdrość nielubianych znajomych bez spotkania, bo fotografie można zamieścić w internecie. Jeżeli więc nie udało się, na przykład, pojechać w tym roku do Brazylii, żeby zrobić sobie zdjęcie z Chrystusem z Rio, a Świebodzin też nie po drodze, to trzeba się sfotografować z jakimiś innymi kamieniami, bo kamienie zawsze są cool.
                Kiedy w jakiejś gminie na nizinach rolnik wykopie na polu głaz, jest to ważne dla społeczności wydarzenie. Głaz taszczy się w centralne miejsce w gminie, żeby upamiętnić jakąś szeroko głoszoną w kronikach historię. Na przykład: przed wiekami przez gminę jechało wojsko Sobieskiego na Wiedeń, a w tym miejscu, gdzie stanąć ma głaz, koń stajennego zrobił… postój. Dzięki głazowi Unia Europejska może poprzez dofinansowanie wspierać rozwój kultury, urzędnicy wzbogacić swoją wiedzę historyczną wertując kroniki, wykonawca napisu na głazie kupić nowy samochód, a mieszkańcy zachwycać się głazem i wybrać na nową kadencję "eurosceptycznego" burmistrza albo wójta. Nie ma się więc co dziwić, ani że tyle ludzi ciągnie w skaliste góry, ani że głupieją na widok tylu kamieni naraz…
                Pewnie dlatego górnicy (również z Tarnowskich Gór), którzy kamieni mogą naoglądać się do obrzydzenia, zawsze woleli jeździć nad morze. Albo w mniej skaliste Beskidy. Bo nie wiem czy pamiętasz, Babciu, ale w Polsce są jeszcze inne góry, chociaż niższe i mniej skaliste. Chyba mało kto jeszcze o tym pamięta. Jak niby się lansować, jeżeli było się w Beskidzie Niskim albo Małym, kiedy wszyscy chwalą się Tatrami Wysokimi albo Górami Olbrzymimi?...

Widok na Beskid Mały ze Skrzycznego

                Możesz też, Babciu, nie pamiętać, co to jest Górska Odznaka Turystyczna, jeżeli żadnej nie masz. Aż dziwne, ale ona ciągle istnieje! Wciąż można zdobywać górskie wierchy, zbierać pieczątki ze schronisk, a za zebrane punkty nosić odznaki PTTK, poświadczające, że było się na niejednym szczycie. Kiedyś to był szpan, a i dzisiaj mógłby być lans, ale teraz to raczej lamus. W tych najpopularniejszych pasmach górskich nadal są schroniska, nadal można w większości sklepów poprosić o pieczątkę potwierdzającą, że z danego miejsca zaczynało się marsz. Ale w niektórych miasteczkach na prośbę o wbicie do książeczki GOT PTTK pieczątki z miejscowym adresem ludzie patrzą na mnie i tatę, jakbyśmy byli z Urzędu Skarbowego albo jakiejś innej mafii. Tam gdzie kiedyś były schroniska, dzisiaj są albo prywatne domy, albo szczelnie pozamykane „gospodarstwa agroturystyczne”. Ta cisza i spokój na szlaku ma swój urok, ale trochę smutno, kiedy na zarastających szlakach „cześć” można powiedzieć tylko grzybiarzom albo drwalom, bo o turystę trudniej niż o białego kruka.
Pod Skalnikiem (945 m.n.p.m.)
Rudawy Janowickie
                Tylko na niektórych szczytach, tam gdzie poprowadzono wyciągi krzesełkowe albo wagonikowe, można jeszcze spotkać wyperfumowanych spacerowiczów z partnerkami na obcasach wyższych niż kijki do nordic walkingu, nerwowo rozglądających się za jakimś odpowiednim plenerem, żeby nie było obciachu, jak się fotę wrzuci na fejsa


Całuję Cię mocno!


Twoja J.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz