Wydaje
mi się, że w bieżącym roku szkolnym wypowiedzieli się już wszyscy, którzy
chcieli zabrać głos na temat Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. W czasie
względnego spokoju i ja pozwolę sobie dorzucić swoje subiektywne trzy grosze do
puszki…
Mam
tyle lat, że pamiętam, kiedy pojawiła się Orkiestra. Pamiętam program „Róbta,
co chceta”, od którego wszystko się zaczęło, a którego tytuł do dziś powoduje
nerwowe rozglądanie się za wodą święconą u niektórych osób. Pamiętam jąkającego
się człowieka w czerwonych spodniach, czerwonych okularach, w glanach, którego
głos znałem też z „Trójki”, gdzie zapowiadał utwory Proletaryatu, Voo Voo i Nirvany,
a wszystko to było wtedy nowe, świeże i prawdziwe. Ten człowiek to był Jurek
Owsiak i do dzisiaj poznaję go po czerwonych okularach i glanach, choć pewnie
mógłby zmienić image i nikt nie miałby mu tego za złe. Z perspektywy czasu mogę
powiedzieć, że program telewizyjny nie należał do najinteligentniejszych (dzisiaj
zawyżałby średnią) i do głowy mi wtedy nie przyszło, że ten człowiek rozkręci
jedną z największych na świecie akcji charytatywnych, a jej uczestnikami będą…
Polacy.
Od
początku nie było łatwo. Sam nigdy nie zgłosiłem się jako woluntariusz do
zbierania pieniędzy, ale wielu z moich znajomych, wtedy nastoletnich, to
zrobiło. Pamiętam, jak byli przeganiani sprzed kościołów i wyzywani od
„owsików” przez co gorliwszych proboszczów i kościelnych. Ale mimo to, działo
się coś niesamowitego: w kraju, w którym wszyscy narzekali, że ledwo wystarcza
do pierwszego, z roku na rok obywatele dawali więcej pieniędzy na zakup sprzętu
dla dziecięcych oddziałów szpitali. Ba! Coraz więcej „poważnych” osób:
urzędników, biznesmanów, polityków przyłączało się do Orkiestry w któryś
styczniowy weekend – nie dlatego, że zabiegał o to Owsiak, ale dlatego, że
pokazanie się na finale dawało szansę na poprawę wizerunku. Na co dzień ludzie
potrafili skakać sobie do gardeł z powodu poglądów politycznych, ale Orkiestrę, poza nielicznymi, wspierali niezależnie od opcji. Jednego dnia w roku obywatele tego kraju łączyli się
w pozytywnym celu, na moich oczach działali nie przeciwko czemuś, ale dla
czegoś: zbierali pieniądze na pomoc chorym dzieciom, a później również osobom starszym. Przekonanie o tym, że jest
to wartość, którą trudno podważyć, towarzyszyła mi przez ostatnie dwadzieścia
lat. Wyrobił je we mnie ten charyzmatyczny, choć jąkający się gość w czerwonych
okularach. Wszyscy, którzy mu wtedy, jako nastolatki, pomagali, a z
którymi mam kontakt, wyrośli na ludzi, którzy nie kradną, nie zabijają i tak
jak potrafią, dbają o swoje rodziny.
Od
kilku lat coraz głośniej słychać, że
niejaki pan Jerzy O. powinien być dla „świadomych” Polaków wrogiem publicznym
numer 1. Deprawuje młodzież, organizując wielkie młodzieżowe orgie na świeżym
powietrzu, buduje kolejne wille, posiadłości, wyprowadza środki i ogólnie
świetnie się bawi, na rzeczywistą pomoc przeznaczając nędzne odsetki z
zebranych od naiwnych ludzi milionów. W mało elegancki sposób ogłosił to światu
pewien bloger, który został pozwany przez Jerzego O. za kłamstwo i poniżanie.
Sąd uznał, że bloger jest winny obrażania, a nie poniżania, a dane niekompletne
to nie dane nieprawdziwe. Bloger ogłosił zwycięstwo, a Jerzy O. odwołanie.
O
„triumfie” blogera można dowiedzieć się z tzw. „mediów niezależnych”, których
głównym zadaniem jest zwalczanie tzw. „lemingów”, czyli osób bezkrytycznie
przyjmujących rewelacje tzw., „mediów mainstreamowych”. Zwalczanie polega na
dowodzeniu, że tylko bezkrytyczne przyjmowanie rewelacji tzw. „mediów
niezależnych” prowadzi do zbawienia. Efektem retoryki tzw. „mediów
niezależnych” oraz braku obiektywizmu i profesjonalizmu tzw. „mediów
mainstreamowych” jest powrót do średniowiecza w zakresie wiarygodności
informacji: każda wiadomość może być równie dobrze prawdziwa, co fałszywa.
Każdy musi więc sam ocenić, co jest bardziej, a co mniej wiarygodne, zdając się
na własną wiedzę o świecie i intuicję. Albo bezkrytycznie przyjmować punkt
widzenia jednej ze stron.
Mając
ambicję nie doprowadzić u siebie do zaniku mózgu, jako organu nieużywanego, próbuję
wyrobić sobie własną opinię i porównuję dokonania.
Z
jednej strony jest Jurek Owsiak, człowiek, który swoją charyzmą mobilizuje co
roku tysiące ludzi do pomagania innym ludziom – i w tym kontekście nigdy nie
interesowało mnie, „co on z tego ma”, bo oceniałem to, co jego działania
wyzwalają w ludziach i jakie przynoszą efekty. A efekty są takie, że każdy, kto
choć raz w życiu miał styczność z jakimś oddziałem dziecięcym, widział, mógł
dotknąć, powąchać, a na upartego nawet polizać sprzęt z logo Wielkiej Orkiestry
Świątecznej Pomocy. A wysoce nieprawdopodobne wydaje się, że uniknęli tego ojcowie
licznego potomstwa (typ osoby popularny wśród redaktorów tzw. „mediów
niezależnych”). Kolejne pokolenie młodych ludzi uczy się, że „da się” w tym
kraju podjąć konstruktywne działania, w których ważniejsze od tego, „co ja będę
z tego miał”, jest, „co mogę dać od siebie” i może oglądać wymierne efekty tego
działania – warunkiem sukcesu jest tylko dobra wola i zaangażowanie. Przez
wiele lat to łączyło ludzi, poza akcją podzielonych.
Z
drugiej strony są dziennikarze, blogerzy i internauci, którzy poddają w
wątpliwość uczciwość Jerzego O. Grupa ludzi deklarujących niezależność i
jednocześnie nie ukrywająca sympatii politycznych, oczywiście, odwrotnych do nieskrywanych
sympatii dziennikarzy „głównego nurtu”. Często ogłaszają wiadomości
nieudowodnione, wspierają się wypowiedziami „ekspertów” o niepotwierdzonym
dorobku naukowym, wycinają z kontekstu dane i wypowiedzi, żeby potwierdzić z
góry założone tezy – z reguły mające odkrywać przed światem niechlubne
tajemnice osób popularnych, ale z nimi niezwiązanych. Świat przedstawiony w ich
mediach jest zdemoralizowany i zepsuty jeszcze bardziej, niż można by sądzić, śledząc
popularniejsze media: Ziemia pełna jest złych i obłudnych ludzi, którzy żyją
dzięki poniżaniu, upodlaniu i robieniu na złość innym ludziom, szczególnie zaś Polakom,
obracając ich życie w piekło. Ci źli ludzie, wspierani przez fałszujących
rzeczywistość dziennikarzy „mainstreamowych”, dzierżą w Polsce władzę, a każdy,
kto tę władzę wspiera lub akceptuje, jest zdrajcą albo co najmniej idiotą. Popularyzacja
takiej wizji świata jest największym, znanym mi osiągnięciem „niezależnych”
dziennikarzy, którzy przygotowują kraj na nadejście „zbawiciela” i bynajmniej
nie chodzi o Chrystusa.
W
tej wizji nie ma miejsca na kumulację pozytywnych emocji, taką jak Wielka
Orkiestra Świątecznej Pomocy, ani żadnego innego działania, które mogłoby
jednoczyć pod innym sztandarem niż „niezależny”. Patrząc z takiego punktu
widzenia, nie wystarczy ograniczyć się do ogłoszenia wątpliwości, co do
przejrzystości działań WOŚP i ludziom pozostawić wybór, czy chcą wrzucić
pieniądze do puszki, czy nie. Dlatego ubliża się wszystkim, którzy nie chcą
zastosować się do zaleceń i dołączają się do zbiórki. Nawet jeżeli oprócz tego
pomagają Szlachetnej Paczce, czy Caritasowi - skądinąd nie mniej niż Orkiestra
godnym szacunku.
Mając
takie porównanie, w szumie informacyjnym biorę stronę Owsiaka. Stary punk w
glanach, zdzierający gardło, żeby zachęcić ludzi do pomagania, który, jak na
punka przystało, nieraz nie przebiera w słowach, jest dla mnie bardziej
wiarygodny, niż pan redaktor w garniturze szukający szansy na wypromowanie
swojego „niezależnego” tytułu podczas audycji w radiu lub telewizji „głównego
nurtu”. Utwierdza mnie w tej wierze przekonanie, że tak naprawdę nie o Owsiaka
chodzi, bo już nie tylko on jest celem niewybrednych inwektyw i nagłaśnianych w
„niezależnych” mediach kampanii. Jakie
by nie były zasługi Jerzego Owsiaka dla zainicjowania tej akcji, to o jej sile i
znaczeniu decyduje nie on, ale właśnie wszyscy, którzy w szczerej intencji
wspierają i finansują Orkiestrę – a to oni z coraz większą zajadłością są atakowani.
Między
innymi dlatego uważam, że w sporze między blogerem, a Owsiakiem racja jest po
stronie tego drugiego. I dlatego nie mam oporów, przed wrzuceniem pieniędzy do
puszki z logo WOŚP. I zawsze będzie to mój niezależny wybór.
Gdyby
cała ta sytuacja była śmieszna, krytyków WOŚP można by porównać do
dowcipnisiów, próbujących jeść cytrynę przed orkiestrą dętą w nadziei, że
trębacze w końcu nie wytrzymają i zaplują instrumenty, a żartownisie będą mieli
ubaw. Ale to, co każdego roku dzieje się wokół WOŚP, jest ponure i nie wiem,
jak nazwać tych, którym przeszkadza sytuacja, gdzie raz w roku mieszkańców tego
kraju łączy coś, co nie jest wynikiem żadnej tragedii ani niczyjej śmierci. Bo
najwyraźniej pewne światopoglądy to, co dzieli, stawiają z zasady wyżej od
tego, co łączy. Ja się z nimi nie identyfikuję. A z lekcji historii pamiętam,
że podsycanie atmosfery nieufności, podtrzymywanie konfliktów zawsze komuś jest
na rękę i rzadko jest to któraś ze zwaśnionych stron.
Świstak
Buongiorno!
OdpowiedzUsuńZe względu na ograniczenia techniczne platformy Blogspot niestety zmuszony jestem podzielić mój komentarz na kilka. Chyba w czterech się zmieszczę. ;-)
„Wydaje mi się, że w bieżącym roku szkolnym wypowiedzieli się już wszyscy, którzy chcieli zabrać głos na temat Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.”
Ja jeszcze się nie wypowiadałem. :-P
„Mam tyle lat, że pamiętam, kiedy pojawiła się Orkiestra. Pamiętam program „Róbta, co chceta”, od którego wszystko się zaczęło, a którego tytuł do dziś powoduje nerwowe rozglądanie się za wodą święconą u niektórych osób.”
Kiedy stałeś się anarchistą?
„Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że program telewizyjny nie należał do najinteligentniejszych (dzisiaj zawyżałby średnią) i do głowy mi wtedy nie przyszło, że ten człowiek rozkręci jedną z największych na świecie akcji charytatywnych, a jej uczestnikami będą… Polacy.”
Z jakiej perspektywy ta akcja jest „jedną z największych na świecie”?
„Coraz więcej „poważnych” osób: urzędników, biznesmanów, polityków przyłączało się do Orkiestry w któryś styczniowy weekend – nie dlatego, że zabiegał o to Owsiak, ale dlatego, że pokazanie się na finale dawało szansę na poprawę wizerunku.”
No i nie należy zapominać o tym, że w przypadku wszelkiej maści funkcjonariuszy publicznych wydają oni nie swoje pieniądze. Czyli mówiąc wprost promują siebie za nasze pieniądze.
„Na co dzień ludzie potrafili skakać sobie do gardeł z powodu poglądów politycznych, ale Orkiestrę, poza nielicznymi, wspierali niezależnie od opcji.”
Nie z powodu „poglądów politycznych”, tylko w celu zachowania pozorów „odmiennych poglądów politycznych. Gdyby te partie się naprawdę między sobą różniły, nie byłoby tak masowych migracji PO<--->PiS, często po drodze zahaczając o SLD, PSL i inne twory z nich wypączkowane. Znamienne są tutaj słowa Antoniego Mężydły, który przyznał, że przechodząc z PiS do PO nawet nie musiał zmieniać swoich poglądów. Te słynne „konflikty”, którymi żyją media, a co za tym idzie, naród, to są konflikty medialne. Po wyłączeniu kamer i mikrofonów, po wygaszeniu jupiterów całe to towarzystwo idzie razem na wódkę. Słynnym zobrazowaniem tej sytuacji jest film, na którym „Stokrotka” wraz z innym – równie co Owsiak słynnym – jąkałą po „medialnej bitwie” wsiadają do jednego auta z byłym rzecznikiem, co to wygrażał, że „partia się sama wyżywi” i jadą na balety.
„Wszyscy, którzy mu wtedy, jako nastolatki, pomagali, a z którymi mam kontakt, wyrośli na ludzi, którzy nie kradną, nie zabijają i tak jak potrafią, dbają o swoje rodziny.”
Zakładam, że nie tylko oni? Inni – ci z drugiej strony mocy – również?
„Deprawuje młodzież, organizując wielkie młodzieżowe orgie na świeżym powietrzu, buduje kolejne wille, posiadłości, wyprowadza środki i ogólnie świetnie się bawi, na rzeczywistą pomoc przeznaczając nędzne odsetki z zebranych od naiwnych ludzi milionów.”
Czy jest w tych twierdzeniach coś nieprawdziwego?
„W mało elegancki sposób ogłosił to światu pewien bloger…”
Do tego tematu wrócę kilka akapitów niżej.
„Sąd uznał, że bloger jest winny obrażania, a nie poniżania, a dane niekompletne to nie dane nieprawdziwe. Bloger ogłosił zwycięstwo, a Jerzy O. odwołanie.”
Sąd wydał wyrok, że dwa z trzech epitetów, którymi poczuł się urażony Jerzy Owsiak, nie stanowiły złamania prawa. Zaś trzecie już tak. Również wysokość zasądzonej kary była raczej symboliczna. I z tego względu należy uznać, że wygranym w tym procesie był właśnie bloger.
1/4
„O „triumfie” blogera można dowiedzieć się z tzw. „mediów niezależnych”, których głównym zadaniem jest zwalczanie tzw. „lemingów”, czyli osób bezkrytycznie przyjmujących rewelacje tzw., „mediów mainstreamowych”. Zwalczanie polega na dowodzeniu, że tylko bezkrytyczne przyjmowanie rewelacji tzw. „mediów niezależnych” prowadzi do zbawienia. Efektem retoryki tzw. „mediów niezależnych” oraz braku obiektywizmu i profesjonalizmu tzw. „mediów mainstreamowych” jest powrót do średniowiecza w zakresie wiarygodności informacji: każda wiadomość może być równie dobrze prawdziwa, co fałszywa. Każdy musi więc sam ocenić, co jest bardziej, a co mniej wiarygodne, zdając się na własną wiedzę o świecie i intuicję. Albo bezkrytycznie przyjmować punkt widzenia jednej ze stron.”
OdpowiedzUsuńDobrze że piszesz o mediach niezależnych w cudzysłowie, ponieważ ich niezależność – jak słusznie piszesz – dotyczy niezależności od PO. Natomiast nie da się ukryć, że są mediami głównego nurtu dokładnie w taki sam sposób jak te, które tak brzydko nazywasz „mainstreamowymi”. Tylko mają inną optykę. Żeby uniknąć niesłusznego im schlebiania proponuję stosować inną nazwę, która również jest w użyciu, tj. „media niepokorne”.
„Mając ambicję nie doprowadzić u siebie do zaniku mózgu, jako organu nieużywanego, próbuję wyrobić sobie własną opinię i porównuję dokonania.”
A fe, wykształciuch!
„Z jednej strony jest Jurek Owsiak, człowiek, który swoją charyzmą mobilizuje co roku tysiące ludzi do pomagania innym ludziom – i w tym kontekście nigdy nie interesowało mnie, „co on z tego ma”, bo oceniałem to, co jego działania wyzwalają w ludziach i jakie przynoszą efekty.”
A może niesłusznie pomijasz ten aspekt? Może gdybyś przeanalizował finansowe dane, okazałoby się, że zamiast dwóch maszyn kosztujących pierdyliony złotych fundacja mogła ich kupić cztery? I że gdyby nie ludzkie serce Polaków Jerzy Owsiak musiałby żyć na o wiele skromniejszym poziomie? Najłatwiej być filantropem, gdy przy okazji można coś uszczknąć dla siebie, prawda?
„A efekty są takie, że każdy, kto choć raz w życiu miał styczność z jakimś oddziałem dziecięcym, widział, mógł dotknąć, powąchać, a na upartego nawet polizać sprzęt z logo Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.”
Co jest paradoksem w sytuacji, gdy tzw. „Państwo” ściąga tyle podatków na ten cel. Ja się zgadzam na prywatne fundowanie służby zdrowia – jak to drzewiej bywało, ale wtedy urzędasom ode mnie wara. Poza tym nie czarujmy się. Środki przekazywane przez WOŚP w całym budżecie służby zdrowia to nawet nie splunięcie. Fakt, że te maszyny są kupowane przez WOŚP oznacza, że nie musi ich kupować ministerstwo.
„Kolejne pokolenie młodych ludzi uczy się, że „da się” w tym kraju podjąć konstruktywne działania, w których ważniejsze od tego, „co ja będę z tego miał”, jest, „co mogę dać od siebie” i może oglądać wymierne efekty tego działania – warunkiem sukcesu jest tylko dobra wola i zaangażowanie.”
Dla przeciętnego Kowalskiego clou sprawy jest poczucie się „dobrym”. A nic tak w tym nie pomaga jak wrzucenie do puszki 20 groszy, a potem paradowanie z czerwoną naklejką i miną lorda, co to sam uratował świat. Natomiast dla kapelmajstra niestety bardzo istotne jest „co ja będę z tego miał”.
2/4
„Z drugiej strony są dziennikarze, blogerzy i internauci, którzy poddają w wątpliwość uczciwość Jerzego O.”
OdpowiedzUsuńCzy według Ciebie nie mają racji? Proces z powództwa Jerzego Owsiaka niestety obnażył karłowatość polskiego systemu prawnego, ponieważ pomimo kilku wezwań sędziego do dnia dzisiejszego Owsiak nie przedstawił szczegółowych ksiąg finansowych WOŚP, Mrówki Całej i Złotego Melona. Do tego jeszcze ostatnio doszła Jasna Sprawa. Gdyby to były tylko pomówienia, Owsiak nie miałby najmniejszych oporów przed ujawnieniem finansów tych podmiotów. A tak się nie stało. I co więcej, słynny bloger wskazał kilka aspektów, które świadczą o tym, że rzeczywiście chyba Owsiak kręci niezłe lody na WOŚP. Jedyną odpowiedzią na te zarzuty ze strony Owsiaka jest obrażanie wszystkich, z którymi się on nie zgadza, Zero merytoryki, samo ujadanie urażonego kundla. I w tym niczym się nie różni od słynnych „moherowych beretów”, które toczą pianę na widok liter TVN.
„Grupa ludzi deklarujących niezależność i jednocześnie nie ukrywająca sympatii politycznych, oczywiście, odwrotnych do nieskrywanych sympatii dziennikarzy „głównego nurtu”.”
Tylko lemingi spod trzyliterowego akronimu wierzą w to, że są to media niezależne.
„Często ogłaszają wiadomości nieudowodnione, wspierają się wypowiedziami „ekspertów” o niepotwierdzonym dorobku naukowym, wycinają z kontekstu dane i wypowiedzi, żeby potwierdzić z góry założone tezy – z reguły mające odkrywać przed światem niechlubne tajemnice osób popularnych, ale z nimi niezwiązanych. Świat przedstawiony w ich mediach jest zdemoralizowany i zepsuty jeszcze bardziej, niż można by sądzić, śledząc popularniejsze media: Ziemia pełna jest złych i obłudnych ludzi, którzy żyją dzięki poniżaniu, upodlaniu i robieniu na złość innym ludziom, szczególnie zaś Polakom, obracając ich życie w piekło. Ci źli ludzie, wspierani przez fałszujących rzeczywistość dziennikarzy „mainstreamowych”, dzierżą w Polsce władzę, a każdy, kto tę władzę wspiera lub akceptuje, jest zdrajcą albo co najmniej idiotą. Popularyzacja takiej wizji świata jest największym, znanym mi osiągnięciem „niezależnych” dziennikarzy, którzy przygotowują kraj na nadejście „zbawiciela” i bynajmniej nie chodzi o Chrystusa.”
Proszę Cię, zdejmij klapki. Cały ten akapit jest tak samo prawdziwy w stosunku do „niepokornych” jak i tych drugich. Zamień „mainstreamowych” na „niezależnych” i jest to tak samo prawdziwe twierdzenie. To jest istota ich istnienia. Jedni nie istnieją bez drugich. To są dwie strony tego samego medalu.
„Patrząc z takiego punktu widzenia, nie wystarczy ograniczyć się do ogłoszenia wątpliwości, co do przejrzystości działań WOŚP i ludziom pozostawić wybór, czy chcą wrzucić pieniądze do puszki, czy nie.”
Ale media pro-PO nawet tego nie dopuszczają. W cywilizowanych kraju powinno być tak, że takie informacje powinny zostać upowszechnione, a osoba o określone działania oskarżana powinna w jakikolwiek sposób dążyć do wyjaśnienia wszelkich niejasności. W końcu powinno jej zależeć na nieskazitelnej opinii. Metod jest wiele – ujawnić wszelkie informacje mogące rzucić światło na całą sprawę, pozwać o zniesławienie, zatrudnić zewnętrznych audytorów, itd. Jak już napisałem powyżej, Owsiak poszedł najgorszą możliwą drogą, czyli zaczął opluwać wszystkich dookoła, którzy nie ścielą przed nim czerwonego dywanu.
„Dlatego ubliża się wszystkim, którzy nie chcą zastosować się do zaleceń i dołączają się do zbiórki.”
W drugą stronę też to działa. Stygmatyzuje się tych, którzy nie chcą wrzucić kasy do puszki. „Co – na chore dzieciaki żałujesz?”
„Nawet jeżeli oprócz tego pomagają Szlachetnej Paczce, czy Caritasowi – skądinąd nie mniej niż Orkiestra godnym szacunku.”
Porównanie trochę nie na miejscu. Przynajmniej w przypadku Caritasu, który działa cały rok i przy którym wysokość środków przekazywanych przez WOŚP to mały procencik. A Caritas zbiera środki bez tej całej plastikowej otoczki i szumu medialnego.
3/4
„Mając takie porównanie, w szumie informacyjnym biorę stronę Owsiaka. Stary punk w glanach, zdzierający gardło, żeby zachęcić ludzi do pomagania, który, jak na punka przystało, nieraz nie przebiera w słowach, jest dla mnie bardziej wiarygodny, niż pan redaktor w garniturze szukający szansy na wypromowanie swojego „niezależnego” tytułu podczas audycji w radiu lub telewizji „głównego nurtu”.”
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem nietrafione zestawienie. To tak jakby porównywać kilogram cukru z metrem sześciennym ozonu. Jako interlokutora Owsiaka należy przyjąć blogera, który precyzyjnie wyartykułował względem niego zarzuty. Natomiast „pana redaktora w garniturze” z „mediów niezależnych” należy przeciwstawiać „panu redaktorowi w garniturze” z „mediów mainstreamowych”. Różnica między nimi jest taka, że ten pierwszy stoi murem za blogerem naprzeciw Owsiaka, natomiast ten drugi stoi za plecami Owsiaka w opozycji do blogera. Poza tym nie różnią się niczym, czyli jak w przypadku potęg w działaniu matematycznym na ułamkach, nawzajem się „kasują”. Pozostaje bloger kontra Owsiak.
Tutaj chciałbym wrócić do stwierdzenia wiele akapitów powyżej, w którym zarzuciłeś, że „w mało elegancki sposób ogłosił to światu pewien bloger…”. Natomiast tutaj piszesz, że Owsiak – „jak na punka przystało, nieraz nie przebiera w słowach”. Brzydka sztuczka psychologiczna. Gdy bloger „nie przebiera w słowach”, jest be. Natomiast gdy Owsiak „w mało elegancki sposób” odnosi się do blogera, już jest OK, ponieważ tak „na punka przystało”. Co wolno wojewodzie… Tak?
„Utwierdza mnie w tej wierze przekonanie, że tak naprawdę nie o Owsiaka chodzi, bo już nie tylko on jest celem niewybrednych inwektyw i nagłaśnianych w „niezależnych” mediach kampanii. Jakie by nie były zasługi Jerzego Owsiaka dla zainicjowania tej akcji, to o jej sile i znaczeniu decyduje nie on, ale właśnie wszyscy, którzy w szczerej intencji wspierają i finansują Orkiestrę – a to oni z coraz większą zajadłością są atakowani.”
A Ty dalej swoje. Zdejmij z oczu klapki z napisem „media”! One tworzą tylko otoczkę całej tej sprawy. Otoczkę służącą zaciemnieniu całej historii. Wiadomo, że w mętnej wodzie ryby lepiej biorą.
„Między innymi dlatego uważam, że w sporze między blogerem, a Owsiakiem racja jest po stronie tego drugiego. I dlatego nie mam oporów, przed wrzuceniem pieniędzy do puszki z logo WOŚP. I zawsze będzie to mój niezależny wybór.”
I dokładnie o to chodzi. Żeby na podstawie dostępnych rzetelnych danych móc samemu wyciągnąć wnioski i podjąć decyzję zgodną ze swoim sumieniem, światopoglądem, kaprysem czy czymkolwiek innym. Niestety jedna ze stron nie chce w ogóle dyskutować na ten temat. Po prostu wszyscy mają przyjąć niemalże jak prawdę objawioną, że WOŚP „wielkim poetą jest” i jako taka nie podlega żadnej dyskusji. I w ten sposób niestety utrudnia dojścia prawdy.
„A z lekcji historii pamiętam, że podsycanie atmosfery nieufności, podtrzymywanie konfliktów zawsze komuś jest na rękę i rzadko jest to któraś ze zwaśnionych stron.”
Jak obaj wiemy, Polska jest bardzo specyficznym krajem i dlatego u nas to właśnie obu zwaśnionym stronom na rękę jest podtrzymywanie konfliktu. Ot taka ciekawostka.
(A)normalny?
4/4
Jednak czterech komentarzy brakło.
OdpowiedzUsuńPs. Ja osobiście potrzebowałem trochę czasu i musiałem długo analizować wszystkie aspekty tej sprawy, żeby w końcu podjąć jakąś decyzję w tej sprawie. Ostatecznie skupiłem się na jednym – najważniejszym – aspekcie całej tej afery. Jeżeli cały temat WOŚP, służba zdrowia, Przystanek Woodstock, prywatne kokosy Owsiaka rozpiszemy sobie jako równanie, następnie z tego równania wykluczymy wszystko, co związane z Owsiakiem (zarówno plusy jak i minusy), to jeśli znajdzie się choć jedno ludzkie życie, które zostało uratowane dzięki WOŚP, do puszki warto wrzucić choćby symboliczną złotówkę. I tak też uczyniłem. Zarówno ja jak i dzieciaki, którym dałem na ten cel kasę. Jedynie naklejki nie wziąłem, bo dla mnie istotą dobroczynności jest anonimowość. Ja nie odczuwam potrzeby informowania całego świata o tym, komu, ile i na jaki cel dałem pieniądze.
Pps. Czy znasz historię blogera „MatkaKurka”? Czy wiesz, skąd akurat taki pseudonim?
5/5
Witaj!
UsuńBardzo mi miło, że tak spodobał Ci się mój tekst, że postanowiłeś go skopiować – mam nadzieję, że wkleiłeś go nie tylko tutaj ;)
Cieszę się też, że dałem Ci okazję do zabrania głosu w tej sprawie :D
Niestety, odnoszę wrażenie, że nie wszystko przeczytałeś przy kopiowaniu, chyba że to ja powinienem dokładniej wszystko doprecyzowywać. Po kolei:
- skąd wniosek, że jestem anarchistą? Bo pamiętam program „Róbta, co chceta” ? Czy dlatego, że nie odprawiam na te słowa egzorcyzmów?
- nie wiem skąd Twoje przekonanie, że uważam „główny nurt” za niezależny – pisałem o braku obiektywizmu; mimo wszystko wydaje mi się trochę mniej pesymistyczny;
- temat funkcjonowania WOŚP i jej odbioru w społeczeństwie jest na tyle rozległy, że można by napisać o tym grubą książkę; ja się do tego nie poczuwam, więc wypowiedziałem się tylko na wąski zakres tego tematu;
- ten zakres można sprowadzić do tego, że „każda wiadomość może być równie dobrze prawdziwa, co fałszywa Każdy musi więc sam ocenić, co jest bardziej, a co mniej wiarygodne, zdając się na własną wiedzę o świecie i intuicję”; tak, właśnie dlatego piszę „niezależne” w cudzysłowie, bo same za takie się podają – o tej hipokryzji jest ten tekst, właśnie ta otoczka medialna jest jego tematem; dlatego „ja ciągle o tych mediach’;
- Ty, widzę, masz pewność, że media, które podają się za „niezależne”, podają rzetelne dane; ja w tę rzetelność wątpię, tak samo jak w niezależność blogera, któremu tamci kibicują; (słyszałem coś o pseudonimie inspirowanym Radiem; nie wszyscy z tej strony kochają Radio);
- zgodnie z polskim prawem każdy, kto wie o popełnieniu przestępstwa, powinien poinformować o tym odpowiednie służby – może coś mi uciekło, ale o doniesieniu na Owsiaka do prokuratury nie słyszałem; skoro nie przedstawia dokumentów, to niech się tym zajmą; a może jednak przedstawił?
- jeśli JO robi przekręty i zbija kokosy, niech prokuratura to udowodni, a on odpowie za to przed sądem; „wojewodzie też nie wolno”; chociaż nie wiem, jak bym reagował, gdyby ktoś próbowałby mi wmówić przekręt, którego nie zrobiłem;
- to bloger został pozwany przez JO, nie odwrotnie; sąd skazał blogera za obrażanie, a „niezależni” pisali, że „zmiażdżył” Owsiaka; co do danych finansowych: jedni twierdzą, że bloger wziął prawdziwe dane, inni, że niepełne – wierzysz, komu chcesz; ja uważam, że oprócz wspierania oddziałów dziecięcych, a podobno mamy jedne z najlepiej wyposażonych w specjalistyczne sprzęty w Europie właśnie dzięki WOŚP (znów: wierzysz albo nie; ja nie wierzę, że zapłaciłby za to rząd), forma akcji spełnia rolę edukacyjną (chodzi o zbierających) i mogłaby spełniać integracyjną, a to trudno przeliczyć na sprzęt;
- nawet gdyby JO okazał się winny, to nie powód, żeby panowie redaktorzy wyzywali od „s..synów” ludzi, którzy w dobrej wierze dają (w tym, jak się okazuje, również Ciebie) albo zbierają; nie słyszałem, żeby ktoś obrażał tych, którzy nie chcą dawać – widocznie jestem niedoinformowany;
- jeśli JO jest utożsamiany z WOŚP, a „redaktorzy w garniturach” atakują właśnie WOŚP i Owsiaka, czyli jak najbardziej są interlokutorami;
- „jedna z największych na świecie” z perspektywy jednodniowych kwest; ale tę wiedzę czerpię z informacji zasłyszanych w którymś z popularnych mediów, więc do utraty tchu jej bronił nie będę; nie zmienia to faktu, że na polskie warunki jest to akcja największa;
- nie ja porównywałem WOŚP z Caritas jako pierwszy;
- co do polityków się zgadzamy; poza tym, że zawsze promują się za nasze – to już lepiej niech to robią w ten sposób; przynajmniej jakaś korzyść może z tego być;
I mógłbym tak odpowiadać na kolejne Twoje pytania, zapisując kolejne strony do książki o WOŚP. A najważniejsze jest to, że efekt samodzielnych rozważań Twoich i moich (tak, tak, to właśnie o to chodzi) jest taki sam i wynika z takich samych intencji.
No i znów elaborat :) Takie dyskusje to na długie np. sobotnie wieczory ;)
PS: kiedyś czytałem, że Washington Post jest wzorem rzetelnego i obiektywnego dziennikarstwa; w Polsce nie potrafiłbym takiego tytułu podać.
1/3
OdpowiedzUsuńPozwolisz, że znowu pobawię się w „cycowanie”, żeby uniknąć nieporozumień?
„Bardzo mi miło, że tak spodobał Ci się mój tekst, że postanowiłeś go skopiować – mam nadzieję, że wkleiłeś go nie tylko tutaj ;)”
No co Ty - za promocję swojego bloga mi nie płacisz, więc dlaczegóż to miałbym go gdzieś zamieszczać? :-P
„- skąd wniosek, że jestem anarchistą? Bo pamiętam program „Róbta, co chceta” ? Czy dlatego, że nie odprawiam na te słowa egzorcyzmów?”
Primo – to było pytanie, nie wniosek. A zadałem je dlatego, że okrzyk „róbta, co chceta!” wprost namawia do anarchizmu. I dlatego – o ile nie wymagam od Ciebie rozglądania się za wodą święconą – o tyle spodziewałbym się zrozumienia dla ludzi, którzy uważają takie podejście do życia za niewłaściwe.
„- nie wiem skąd Twoje przekonanie, że uważam „główny nurt” za niezależny – pisałem o braku obiektywizmu; mimo wszystko wydaje mi się trochę mniej pesymistyczny;”
Gdzie ja coś takiego napisałem??? Albo niedokładnie wczytałeś się w moje komentarze albo cierpię na pomroczność de Valesa. Dla mnie zarówno media, które określasz mianem „mainstreamowych” jak i te, które nazywasz „niezależnymi” są mediami głównego nurtu i różnią się podejściem do partii A oraz B. Poza tym jednym szczegółem się niczym nie różnią i żadnych z nich nigdy nie nazwę niezależnymi. Żebyśmy uniknęli pomyłki, powtórzę. TO NIE SĄ MEDIA NIEZALEŻNE!!!
„- temat funkcjonowania WOŚP i jej odbioru w społeczeństwie jest na tyle rozległy, że można by napisać o tym grubą książkę; ja się do tego nie poczuwam, więc wypowiedziałem się tylko na wąski zakres tego tematu;”
A ja pozwoliłem sobie na polemikę korzystając z okazji, że nie wyłączyłeś możliwości dodawania komentarzy pod tym wpisem.
„- ten zakres można sprowadzić do tego, że „każda wiadomość może być równie dobrze prawdziwa, co fałszywa Każdy musi więc sam ocenić, co jest bardziej, a co mniej wiarygodne, zdając się na własną wiedzę o świecie i intuicję”; tak, właśnie dlatego piszę „niezależne” w cudzysłowie, bo same za takie się podają – o tej hipokryzji jest ten tekst, właśnie ta otoczka medialna jest jego tematem; dlatego „ja ciągle o tych mediach’;”
Z całym szacunkiem, nie mogę się zgodzić. Temat mediów był tutaj sprawą drugorzędną, poruszoną przez Ciebie niejako przy okazji WOŚP. Natomiast głównym przesłaniem wpisu – piszę tutaj jako subiektywny czytelnik – było jednoznaczne poparcie Owsiaka i WOŚP oraz skrytykowanie ich krytyków (i krytykantów).
„- Ty, widzę, masz pewność, że media, które podają się za „niezależne”, podają rzetelne dane; ja w tę rzetelność wątpię…”
Powtórzę: Gdzie ja coś takiego napisałem??? Vide powyżej.
„… tak samo jak w niezależność blogera, któremu tamci kibicują; (słyszałem coś o pseudonimie inspirowanym Radiem; nie wszyscy z tej strony kochają Radio);”
Na chwilę obecną nie posiadam żadnych powodów, żeby uważać, że MatkaKurka nie jest niezależna. Nie spotkałem się z żadnymi zarzutami tego typu popartych jakimikolwiek poszlakami. Ergo, przyjmuję, że jest niezależny. Co do pseudonimu, owszem, zaczynał swoją karierę po „jasnej stronie mocy” jako lustrzane odbicie OjciecRydzyk. Taki językowy żarcik. A po kilku latach przeszedł na „ciemną stronę mocy”, czyli ze strony „mainstreamowych” do „niezależnych”. I dla mnie jest to kolejny powód, żeby podejrzewać go o niezależność. A „tamci” mu kibicują na zasadzie „wróg mojego wroga jest moim wrogiem”. To poparcie zniknie w momencie, gdy skrytykuje kogoś z „ciemnej strony mocy”.
2/3
OdpowiedzUsuń„- zgodnie z polskim prawem każdy, kto wie o popełnieniu przestępstwa, powinien poinformować o tym odpowiednie służby – może coś mi uciekło, ale o doniesieniu na Owsiaka do prokuratury nie słyszałem; skoro nie przedstawia dokumentów, to niech się tym zajmą; a może jednak przedstawił?”
A kto mówi o przestępstwie? Jeśli pójdziesz do sklepu i kupisz telewizor za 5.000 zł, chociaż w innym sklepie dokładnie ten sam kosztuje 2.000 zł, to przecież to nie jest przestępstwo, prawda? Nawet jeśli zrobiłeś to dlatego, że razem z żoną jesteś właścicielem tego pierwszego sklepu. Różnica jest taka, że Ty jako osoba prywatna wydając swoją prywatną kasę możesz robić, co Ci się żywnie podoba. Natomiast działając w imieniu fundacji, która wydaje środki fundatorów i darczyńców to raczej zachowujesz się nieetycznie, prawda? I dlatego służbom nic do tego.
„- jeśli JO robi przekręty i zbija kokosy, niech prokuratura to udowodni, a on odpowie za to przed sądem; „wojewodzie też nie wolno”; chociaż nie wiem, jak bym reagował, gdyby ktoś próbowałby mi wmówić przekręt, którego nie zrobiłem;”
Proces w Złotoryi udowodnił, że jednak „co wolno wojewodzie…”. Przypomnę, Owsiak został zobowiązany do udostępnienia sądowi szczegółowych ksiąg finansowych. I do dzisiaj tego nie zrobił. Czyżby jednak był „nietykalny”?
„- to bloger został pozwany przez JO, nie odwrotnie;”
Nie rozumiem argumentu.
„sąd skazał blogera za obrażanie…”
Sąd skazał blogera za użycie obraźliwego określenia w jednym przypadku. W dwóch go z tego samego zarzutu uniewinnił.
„a „niezależni” pisali, że „zmiażdżył” Owsiaka;”
Akurat tutaj się im nie dziwię. To nie jest pierwszy taki przypadek Owsiaka. Dotychczas sprawy kończyły się, zanim trafiły do sądu, ponieważ krytycy godzili się na ugody pozasądowe. I tutaj Owsiak spodziewał się, że proces będzie miał taki sam przebieg – czyli wielki pan celebryta przyjdzie (oczywiście w stroju jakże bardzo licującym z powagą sali sądowej), odprawi medialny cyrk i „nie przebierając w słowach” nakaże sądowi skazanie oskarżonego, po czym będzie znowu brylował przed kamerami, jak to sam własną piersią zatrzymał zalew faszyzmu na biedną Polskę. A okazało się – ku ogromnemu zdziwieniu Owsiaka – że ten bezczelny sędzia najwyraźniej ma ochotę na uczciwy proces i – o zgrozo! – żąda od pana Owsiaka jakichś wyjaśnień, papierków i nie wiadomo czego jeszcze. Biorąc pod uwagę powyższe, uważam, że „niezależni” mieli jak największe prawo odtrąbić sukces. Przekładając to na szmaciankę, Owsiak oczekiwał 3:0, a tutaj dostał 1:2. A ta jedna bramka to w ogóle taka samobójcza szmata, że de facto trudno ją uznać za pełnoprawną bramkę. Ale na papierze jest.
„co do danych finansowych: jedni twierdzą, że bloger wziął prawdziwe dane, inni, że niepełne – wierzysz, komu chcesz;”
Powtórzę, co napisałem wcześniej. Ja nie wiem, czy te dane są prawidłowe. Natomiast w interesie Owsiaka – jako osoby zaufania publicznego – powinno być odniesienie się w jakikolwiek merytoryczny sposób do tych zarzutów. Kilka akapitów wcześniej pisałeś o „odpowiednich służbach”. Jeśli dane, które podał MatkaKurka, były wyssane z palca, dlaczego Owsiak nie zawiadomił tych służb? Dlaczego pozwał blogera o OBRAŻANIE a nie o FAŁSZOWANIE DANYCH??? Naprawdę nie daje Ci to do myślenia? To tak samo jak z Alfonsem Capone. Siedział za podatki, a nie wielokrotne morderstwa. Inaczej, to tak jakby państwo polskie pozwało Stalina za dziury w drogach. Po prostu nie kupuję tego.
„ja uważam, że oprócz wspierania oddziałów dziecięcych, a podobno mamy jedne z najlepiej wyposażonych w specjalistyczne sprzęty w Europie właśnie dzięki WOŚP (znów: wierzysz albo nie; ja nie wierzę, że zapłaciłby za to rząd)”
Tutaj też protestuję, bo wyręczanie Państwa w obowiązkach, za które kasuje grubą kasę, jest po prostu podtrzymywaniem tego bandyckiego status quo.
3/3
OdpowiedzUsuń„- jeśli JO jest utożsamiany z WOŚP, a „redaktorzy w garniturach” atakują właśnie WOŚP i Owsiaka, czyli jak najbardziej są interlokutorami;”
To tak samo interlokutorami MatkiKurki powinni być ci redaktorzy w „mainstreamowych” garniturach. I znowu rozmywamy clou sprawy, gdzie dyskurs powinien być na linii Owsiak-bloger ewentualnie za pośrednictwem sądu. A Ty uparcie chcesz w to włączać zawodowych mącicieli. Nie idź tą drogą!
„- co do polityków się zgadzamy; poza tym, że zawsze promują się za nasze – to już lepiej niech to robią w ten sposób; przynajmniej jakaś korzyść może z tego być;”
No i tutaj się różnimy o 180°. Ja nie jestem w stanie w ogóle zaakceptować takiego rozdawnictwa.
„No i znów elaborat :) Takie dyskusje to na długie np. sobotnie wieczory ;)” Ty mi tutaj się nie odgrażaj. Jeszcze mnie po ostatniej sesji wątroba boli... ;-)
„PS: kiedyś czytałem, że Washington Post jest wzorem rzetelnego i obiektywnego dziennikarstwa; w Polsce nie potrafiłbym takiego tytułu podać.”
Uważam, że nigdzie na świecie nie ma czegoś takiego jak „obiektywne dziennikarstwo”. Co więcej, uważam, że nigdy czegoś takiego nie było. Każdy dziennikarz pochodzi z określonego środowiska, gdzieś się urodził, w jakiś sposób został wychowany, ktoś mu płaci pensję, jest określonego wyznania, w coś wierzy, ma jakieś poglądy i przekonania, ma jakichś znajomych i przyjaciół. Więc siłą rzeczy – może w niektórych przypadkach nieświadomie – przenosi ten swój „bagaż” na swoją pracę. O ile w niektórych przypadkach możemy mówić o jawnej stronniczości, o tyle inni często robią to tak subtelnie, że nie zwracamy uwagi na fakt, że jesteśmy przez nich manipulowani. Doskonale wiesz, że często to nie jest kwestia tego, co powiesz, tylko jak to powiesz, Tę samą informację możesz powiedzieć na dwa diametralnie odmienne sposoby – jeden sprawi, że osobę X pokochasz, a drugi że ją znienawidzisz. A w obecnych – rozpolitykowanych – czasach niestety jest to jeszcze bardziej obecne. Nieważne czy mowa o wynikach sondaży popularności partii politycznych czy zbiorach jabłek lobo pod Sulechowem.
No to jeszcze raz, kontynuując odpowiedź na rozpoczętą przez Ciebie, jakże rozwijającą, polemikę :)
UsuńJeżeli piszesz, żebym "zdjął klapki" (:D), imputujesz mi, że zakładam niezależność mediów "głównego nurtu" - jego tzw. "jasnej strony mocy", a to nieprawda. Masz rację, że każdy, kto pisze, ma swój światopogląd i nie ma siły, żeby nie przebijał on przez wypowiedzi. Ba! Sam dobór tematów już jest czymś subiektywnym ( teraz zajrzyj na blog MatkiKurki i jeszcze raz mi powiedz, że jest niezależny...). Ale być może gdzieś istnieje forma dziennikarstwa oparta na podawaniu tylko informacji do końca sprawdzonych, z podaniem powiązanych okoliczności, w miarę możliwości bez emocji? Rozmarzyłem się... Nie od dziś wiadomo, że uwagę odbiorców (czyt. popularność i pieniądze) przyciągają sensacje. Do tego stopnia, że jest wielu chętnych do manipulowania faktami, żeby sensację wywołać. Zapewniam Cię, że temat mediów nie był tu sprawą drugorzędną, ponieważ atak tychże na Owsiaka jest atakiem na samą ideę Orkiestry, a świadczy o tym obrażanie darczyńców i kwestarzy. Jakoś darczyńców Szlachetnej Paczki ani Caritasu nikt nie wyzywa. Orkiestra mobilizuje inne środowiska i lepiej, jeżeli ktoś da te 20gr i przyklei sobie to serduszko (niech ma!), niż gdyby nie miał dać w ogóle. I nie mów, że wierzysz, że przy naszej służbie zdrowia w szpitalach pojawiłby się taki sprzęt, jaki ufundowała WOŚP - pora, żebyś Ty "zdjął klapki" ;)
Zgoda, że działalność takiej fundacji powinna być w 100% transparentna,a jeśli nie jest - powinny się tym zająć odp. służby. A za "fałszowanie danych" to można podać kogoś, kto za nie odpowiada, a nie je komentuje - o ile mi wiadomo sąd oddalił oskarżenie o kłamstwo, bo dane były prawdziwe, choć niepełne. Problem w tym, że ktokolwiek coś na ten temat napisze, nawet jeżeli to będzie wiarygodne, zawsze druga strona zarzuci kłamstwo, bo nikt w tym kraju nie ma tu renomy rzetelnego informatora.
A temat (nad)interpretacji "róbta, co chceta" to osobny elaborat - poczekam, aż Cię wątroba przestanie boleć ;)
„Jeżeli piszesz, żebym "zdjął klapki" (:D), imputujesz mi, że zakładam niezależność mediów "głównego nurtu" - jego tzw. "jasnej strony mocy", a to nieprawda.”
OdpowiedzUsuńNic Ci nie „amputuję”, więc zdanie już w założeniu fałszywe.
„Sam dobór tematów już jest czymś subiektywnym (teraz zajrzyj na blog MatkiKurki i jeszcze raz mi powiedz, że jest niezależny...).”
Najwyraźniej co innego rozumiem przez przymiotnik „niezależny”. Dla mnie MatkaKurka jest niezależny, bo nie bierze od nikogo kasy za krytykowanie obiektów swej krytyki ;-), nie robi tego, co robi, ze względu na kumoterstwo, kumplostwo, kolesiostwo i dla swoich korzyści. Według mnie pisze o tym, co mu leży na wątrobie. Tak jak Ty na swoim blogu. Chyba nie chcesz, żebym Ciebie podejrzewał o to, że jesteś sponsorowany na przykład przez konkurencję RSM albo przez którąś z frakcji wewnątrz RSM? Natomiast media głównego nurtu są zależne od swoich „politycznych protektorów”, kolegów i „systemu” („… lub czasopisma”). A że dobór tematów jest subiektywny to oczywistość. Ale to nie oznacza per automat „zależności” od kogokolwiek lub czegokolwiek.
„I nie mów, że wierzysz, że przy naszej służbie zdrowia w szpitalach pojawiłby się taki sprzęt, jaki ufundowała WOŚP - pora , żebyś Ty "zdjął klapki" ;)”
Widzisz, Ty akceptujesz ten stan rzeczy, a ja protestuję. Tym się różnimy.
„A za "fałszowanie danych" to można podać kogoś, kto za nie odpowiada, a nie je komentuje - o ile mi wiadomo sąd oddalił oskarżenie o kłamstwo, bo dane były prawdziwe, choć niepełne.”
No to o czym tutaj dyskutujemy?!?!?!
Problem w tym, że ktokolwiek coś na ten temat napisze, nawet jeżeli to będzie wiarygodne, zawsze druga strona zarzuci kłamstwo, bo nikt w tym kraju nie ma tu renomy rzetelnego informatora.
Od tego są sądy, które powinny stać na straży praworządności. Ale się rozmarzyłem...
„A temat (nad)interpretacji "róbta, co chceta" to osobny elaborat - poczekam, aż Cię wątroba przestanie boleć ;)”
Wrócimy do tematu po Wielkim Poście.
Widzę, że niektórych argumentów nie przyjmujesz, "bo nie". Nie będę tu tłumaczył sensu słowa "imputować" :D
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem podawanie niepełnych, choć prawdziwych danych może fałszować obraz sytuacji której dotyczą - ale też już nie tu będę tego dowodził.
Nie akceptuję obecnego stanu rzeczy, ale różnimy się chyba co do oceny możliwości jego zmiany (albo metod).
Marzycielstwo najwyraźniej jest naszą cechą wspólną :)
Nigdy na tym blogu nie zniżyłem się do epitetów typu "ruskie pachołki", "romskie macho", "piesek Tuska" itp., a już na pewno nie skierowanych pod adresem konkretnych osób. Nigdy nie tworzyłem sensacji, nie kreowałem faktów z udziałem rzeczywistych osób, nie piętnowałem nikogo personalnie. Nie piszę na zaspamowanej platformie. Nie promuję na blogu polityków, nawet tych bardzo nielicznych, którym ufam. Niewątpliwie, kilka niewyszukanych epitetów w sąsiedztwie znanego nazwiska znacząco poprawiłoby statystyki odwiedzin, ale to nie moja bajka. Mnie bolą ludzkie zachowania i ich skutki - te należy zmieniać, nie zawsze piętnując ludzi. Żeby piętnować ludzi, trzeba mieć 100% pewności co do ich zepsucia - ja jej nie mam i nie zazdroszczę tym, którzy ją mają. Próbuję nie narzucać swojego punktu widzenia, marzy mi się, żeby jak najwięcej osób miało swój własny, samodzielny. Więc proszę, nie porównuj mnie do blogerów, którzy bazując na obrzucaniu ludzi błotem, próbują narzucać światopogląd, który jest lansowany po "jednej ze stron mocy" albo spoza "mocy". Którejkolwiek.
Trzymam Cię za słowo co do kwietnia :)
http://goo.gl/VeoH3G
OdpowiedzUsuń